czwartek, 27 września 2012

Rozdział 8

Na sam poczatek chciałabym Was sie spytac, co chcecie by zmieniło się na tym blogu. Szablon? Opowiadanie? Napiszcie w komentarzach. Chciałabym równierz podziękowac za ostatnie 9 komentarzy, to dla mnie bardzo ważne.
Co do opowiadanie o Zaynie (KLIK) będe je prowadziła i rozdziały będe dodawac co niedziele (najprawdopodobniej) ale teraz w tą akurat się nie pojawi, gdyż mój wujek z Biringham przyjechał i chce z nim spędzic jak najwięcej czasu. Może nawet uda mi się go przekonac by w marcu mogła do niego przyjechac. (Jak wiecie 1D ma dac koncert w LG Arena w Biringham 23 marca) :D



8) "Tam jest Nandos, tam jest stolik dla pięciorga osób. Tam teraz idziemy."  


-Niall ruszaj się!
-Kurwa już ide no. - mruknąłem pod nosem schodząc ze schodów
Mój brat miał na sobie ciemne spodnie i czerwoną koszulę w kratkę. Lucy stała obok niego w białej sukience w paski, a Livia miała na sobie zwykłą sukienkę w motylki. Wydawało mi się, że jedyny się wyróżniałem. Podartke, jasne spodnie, zielona koszula.
-Gdzie my tak właściwie idziemy? - spytałam ubierając buty
-Zobaczysz. - brat poklepał mnie po ramieniu, a ja zgromiłem go spojrzeniem mówiącym "odczep sie do cholery", uniusł dłonie w geście poddawania się -Przecież nie niszcze ci fryzury.
Wybuchnąłem śmiechem który miał mówic "ale śmieszne" ale jednak chyba nic z tego nie wyszło. Zabierając czarną bluze z wieszaka wyszliśmy na przyjemne powietrze Irlandii. Greg otworzył drzwi swojej dziewczynie które prowadziły do samochodu, skrzywiłem się na samą myśl gdzie tym razem jedziemy. Mineła chwila zanim sam zająłem miejsce na tyłach auta. Zapiąłem pas biezpieczeństwa i wychyliłem się by włączyc radio. Leciała piosenka znanej mi piosenkarki, mojej przyjaciółki. Greg chciał już ją przełączyc kiedy się odezwałem:
-To akurat masz zostawic.
Nie widziałem twarzy ale obstawiam, że właśnie mój brat uśmiechnął się i przewrócił oczami.
-Wanna give your heart a break, I know you're scared it's wrong.. - ta piosenka zawsze mnie prześladywała, równierz było i dzisiaj.
Demi była moją znajomą którą zdążyłem poznac za czasów kiedy jeszcze byłem jednym z pięciu chłopaków One Direction. Była odważną, pewną siebie dziewczyną którą dażyłem uczuciem powrzechnie zwanym miłością. Nie odwzajemniała moich uczuc zważywszy na to, że miała chłopaka. Reporterzy o ich związku nic nie wiedzieli dlatego, że obaj chcieli to kryc, oczywiście nie miałem jej tego za złe kiedy nieświadomie, pod wpływem alkoholu wyznałem jej miłośc.
Chłopak zaparkował samochód przed restauracją Nandos. Przez myśl przebiegł mi sceneraiusz, że mój brat zrobił podwójną randkę, ale kiedy ujrzałem, że przed budynkiem stoi moja ukochana przyjaciółka zmieniłem zdanie. Wybiegłem z samochodu jak oparzony i przyglądałem jej się. Miała na sobie czarne, skórzanne spodnie i koronkową tunikę. Wyglądała cudownie.
Rzuciłem mojemu bratu porozumiewawcze spojrzenie i podbiegłem do brunetki. Uśmiechneła się i pomachała kiedy mnie zobaczyła. Podniosełem dziewczynę i przytuliłem ją. Przechodni przyglądali nam się z zaciekawieniem, jestem pewien, że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet plotkarskich, a mój telefon jutro będzie dzwonił all day all night.
-Co tu robisz? - spytałem przyglądając się dziewczynie od czubka głowy aż po stopy
-Greg prosił bym wpadła, a że gram koncert w Dublinie i mam wolny dzień to wpadłam. - powiedziała ukazując rząd swoich białych zębów
-Dobra, kochane gołąbeczki. - pomiędzy mną a Demi wdarł się mój brat natarczywie trąc dłonie -Tam jest Nandos, tam jest stolik dla pięciorga osób. Tam teraz idziemy. - chłopak wskazał drzwi prowadzące do restauracji, uśmiechnąłem się jeszcze raz do przyjaciółki po czym wszedłem do mojej ulubionej restaruracji.
***
Dwie godziny siedzenia i gawędzenia z Demi poprawiło mi humor. Śmialiśmy się, wspominaliśmy dawne czasy oraz nie zwracaliśmy uwagi na paparazzi którzy natarczywie robili nam zdjęcia. Greg i Lucy cały czas o czymś rozmawiali, Livia jakby znudzona tym wszystkim czytała książkę. Starałem się z nią jakoś porozmawiac ale przeszkadzała mi w tym Lovato i jej fani którzy prosili ją o zdjecie i autograf, jak przystało na gwiazdę – nie odmawiała. Niestety moja przyjaciółka musiała już wracac do Dublina, dlatego pożegnałem się z nią i odprowadziłem do samochodu który po nią przyjechał. Kiedy odjechała poczułem się tak jak wtedy. Doceniany.
Mój brat i jego dziewczyna postanowili jeszcze zostac, dlatego jakimś cudem wytargałem Livię na jesienny spacer po parku. Dojście do niego było nie lada uczynkiem, ponieważ byliśmy tak najedzeni – dobra, tylko Liv – że musiałem aż nieśc ją na barana.
-Ile ty ważysz? - spytałem zadyszany
-Mało. - mrukneła, oplatając dłonią mój kark
-Mało to waży kot. Nie uduś mnie. - pogroziłem
Zdyszany postawiłem Livię przy ławeczce, a sam na niej usiadłem. Serce waliło mi ze zmęczenia jak opętane, a oddech nie chciał się wyrównac. Spojrzałem na dziewczynę która wybuchła śmiechem. Trzepnąłem ją lekko w ramię, ta skrzywiła się i mi oddała. Po chwili obaj znaleźliśmy się na zimnej trawie i opsypywaliśmy się liścmi.
-Przestań, no! - wrzasneła
-A niby dlaczego? To ty zaczełaś się ze mnie śmiac. - odpowiedziałem zadając jej kolejny cios w postaci łaskotek
Dziewczyna zwijała sie ze śmiechu przez co sam zacząłem się śmiac. Jej brązowe włosy były całe w liściach, a sukienka cała pognieciona. Zmęczony tą zabawą opadłem na trawę. Uśmiechnąłem się pod nosem, byłem zadowolony z rękoczyny który dzisiaj zrobiłem.
-Mogę cię o coś spytac? - dziewczyna usiadła wyciągając swoje chude nogi przed siebie i opierając się na rękach spojrzała na mnie wyczekując odpowiedzi.
-Jasne.
-Dlaczego tak właściwie odeszłeś z zespołu? Przecież byłeś dobry w tym co robisz. - odpowiedziała, a po chwili w mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli. Sam nie wiedziałem dlaczego odeszłem, była to poprostu siła wyższa która zapanowała nad moimi emocjami. Od kąd jestem w moim rodzinnym mieście ani razu nie powiedziałem dlaczego to zrobiłem, może dlatego, że się bałem. Nie mam pojęcia. Mimo to, jestem pewien, że ufam Livi na tyle, by powiedziec jej prawdę. Spojrzałem jeszcze raz w jej jasne oczy, wyczekiwały odpowiedzi. Wziąłem głęboki wdech po czym powoli go wypuściłem.
-Ponieważ nie podobało mi sie traktowanie jakim mnie obdarzono. Od samego początku wiedziałem, że jest coś nie tak, że kiedyś coś się zmieni. Miałem rację. Jeden koncert naprawdę może wszystko zniszczyc, zwłaszcza kiedy to właśnie ty jesteś tą czarną owcą w stadzie. Te wszystkie hejty, plotki, to wszystko mnie wiele kosztowało. Nie przespane noce, spuchnięte oczy od płaczu. Nikt nie zauważał tego jak się zachowywałem podczas bycia w Londynie, dopiero spostrzegli to po wydaniu płyty. Przywykłem do tego, ale jednak nie dałem sobie rady. - po zakończonym monologu poprostu wstałem i chwyciłem Livię za ręke, nie miałem ochoty już mówic o tym co się stało, dlatego postanowiłem odprowadzic dziewczynę do domu.


5 komentarzy:

  1. świetny
    czekam na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D
    Dawaj szybko następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jest idealny!
    Twoje opowiadania mogłabym czytać bez końca! <33
    jak dla mnie, nie musisz zmieniać ani szablonu, ani opowiadanie, wszystko jest cudowne! :D albo nie, wprowadź może jakieś świeższe kolory :D
    czeka na next!

    zajrzyj do mnie :)
    http://dream-of-another-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. BOSKI, GENIALNY, DAWAJ NASTĘPNY :)

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM,KOCHAM,KOCHAM!Twoj blog jest świetny ! :) nie moge doczekać się następnego !

    OdpowiedzUsuń