piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 18

Nie najdłuższy i nie najlepszy. Przepraszam... ;'(To już ostatni rozdział tego bloga. Za tydzień w piątek/sobotę dodam tutaj epilog. Ewentualnie wcześniej. Potem dodam tutaj podziękowania. Oczywiście nie przestaje pisac, broń Boże! Będe pisac opowiadanie o Larrym (KLIK) oraz o Natalie która dostała się na casting (KLIK). Proszę o komentarze. 


18) Wio koniku! Wio!




Usiadłem wygodnie przed oknem rozkoszując się ciepłą herbatą z sokiem malinowym i odrobiną rumu. Pogoda za oknem niczym nie zmieniła się. Wciąż z nieba spadały małe płatki śniegu. Z każdą godziną było ich coraz więcej aż powodowało to zaspy oraz zamknięcie niekótrych ulic Londynu. Tak było w przypadku drogi na której mieszkali chłopcy i nie mogli dostac się do swojego domu, dlatego pozwoliłem im zostac w moim i Livi towarzystwie. Zayn zadbał o alkohol, Liam z Harrym o ciepło w kominku. Drogi miały byc odśnieżone dopiero za trzy, cztery godziny, dlatego całą paczką usiedlismy przed telewizorem i zatopiliśmy swoje oczy w jakimś filmie.
Wszyscy byli strasznie zmęczeni po koncercie charytatywnym który odbył się dzisiaj w Londynie. Padaliśmy na ryj, zwłaszcza, że dzień przed tym mieliśmy impreze przez którą nieco ucierpiała moja głowa. Ale przez najbliższe dwa tygodnie mieliśmy miec spokój, dlatego postanowiłem z Livią spędzic ten czas w naszym rodzinnym mieście – Mullingar. Wylot mamy dopiero jutro po południu dlatego jak narazie żadnemu z nas wcale się nie śpieszyło z pakowaniem.
Nasz związek został ujawniony przez jednego idiotę. Był tak zauroczony naszym związkiem, że wrzucił nasz zdjęcie jak trzymamy się za ręce wychodząc z hali. O kim mowa? No oczywiście, że o Liamie! Jak dotąd wcale mu jeszcze tego nie wybaczyłem. Miałem ochotę się zemścic i dobrze wiedziałem jak.
Wstajac z parapetu odłożyłem kubek na blat kuchenny. Z salonu słychac było śmiechy. Puścili jakąś komedię? Nie sądze, Liam pewnie chciał jakąś bajkę z Disneya, Harry i Louis chcieli zobaczyc ponownie jakąś komedię romantyczną, a Zaynowi było wszystko obojętnę. Wystarczała mu Pierrie i sypialnia.
Usiadłem pomiędzy Liamem a Livią. Objąłem dziewczynę ramieniem i pozwoliłem by położyła swoją głowę na moim ramieniu. Dopiero teraz zorientowałem się, że chłopaki puścili jakiś horror. Posłałem Liamowi spojrzenie pełne mordu po czym wyjąłem z kieszeni bluzy łyżkę którą pomachałem przed oczami chłopaka. Ten jak poparzony wskoczył na kolana Danielle. Oczywiscie w moim spisku udział równierz brał Harry który wszystko kamerował.
-Niall ja cię prosze. - pisnął
-To się drogi Liamie nazywa zemsta. - mruknąłem przybliżając do niego narzędzie zbrodni
Do pokoju wparował jeszcze Louis cały w śniegu. Jęknąłem.
Liam wstał z kolan Danielle i uciekł ubierając na siebie buty, czapkę, szalik i kurtkę. Po chwili obaj z Louisem uciekli na dwór. Spojrzałem zza okno i zauważyłem, że ta dwójka idiotów zrobiła sobie bitwę na śnieżki. Zaśmiałem się ubierając się cieplej i wyszedłem na dwór. Po pięciu minutach dołączyła do nas pozostała paczka. Postanowiliśmy podzielic się na grupy. Pierrie, Danielle, Eleanor i Livia przeciwko mną, Liamem, Harrym, Louisem i Zaynem. Co prawda podział nie był fair ale wszyscy się zgodzili.
Po kilku minutach zaczeła się istna wojna. Louis biegał po całym ogródku z śnieżkami goniąc swoją dziewczynę, gdy ją w końcu dopadł, rzucił się na nią lądując na śniegu. Wtarł w jej twarz odrobinę puszystej brei. Liam uciekał przed Danielle, a gdy w końcu ona dopadła jego ten odwrócił się tym samym uderzając się w czoło dziewczyny i lądując na ziemi. Pozostałem jedyny z Zaynem, Livią i Pierrie. Rzucaliśmy w nie śnieżkami, a one w nas. W pewnym momencie dostałem śnieżką Pierrie w twarz. Usłyszałem jeszcze, że ktoś robi mi zdjęcie. O nie! To zdjecie za Chiny nie pojawi się na twitterze, nie ma mowy!

Rzuciłem sie na Zayna. Oplątłem jego kark, a ten chwycił mnie za nogi i takim sposobem przebiegliśmy pół ulicy. Malik ciężko dyszał. Hej! Nie jestem aż tak ciężki. Poklepałem przyjaciela, głośno krzycząc;

-Wio koniku! Wio!

Poczułem jak mulat przewraca się. Wylądowaliśmy na lodzie śmiejąc się z własnej głupoty. Ten debil właśnie poślizgnął się na lodzie! Jak Paul dowie się co my odwalamy to zabroni nam się spotykac, zrobi nam kwarantane byle by utrzymac zespół w całości.
Po chwili podbiegli do nas pozostali śmiejąc się z nas. Ten dzień mogę zaliczyc do jednych z udanych. Od dawna się tak dobrze nie bawiłem w towarzystwie tej czwórki. Zawsze każdy był spięty, każdy był ustawiony po kątach, nikt z nas nie mógł robic co chcemy. Wszystko było ustawione.


No i Hazz czuwa all day all night!



6 komentarzy:

  1. boski *.*
    super pomysł na bloga i masz talent do pisania. :D będę czytać twoje nowe blogi i czekam na nastepny. xd
    zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *_*
    tylko wiesz że to się piszę Perrie a nie Pierrie ? XD
    No ale okay :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój bład. poprawiłabym ale mi się nie chce bo jestem chora xd

      Usuń
  3. Opowiadanie bardzo fajne szkoda, że to już koniec ;c
    Będę czytała z przyjemnością nowe opowiadania.
    Kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne są twoje opowiadania ;) bd czytała następne ;D pozdro ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno masz wielki talent ! ;) Super wyobraźnia! ;*

    OdpowiedzUsuń